środa, 16 lipca 2008

czas ruszać dalej

Opuszczamy na razie Tokio i udajemy się do Kioto, japońskiego Krakowa. Liczymy na trochę lepsze warunki mieszkaniowe, gdyż nasz obecny pokój, choć to naprawdę za dużo powiedziane..., wywołuje w nas klaustrofobiczne lęki. NIPPON to kraj małych przestrzeni zagospodarowanych do maximum, naprawdę MAXIMUM. Trzeba jednak przyznać, że, jak na Tokio, cena naszego lokum jest śmiesznie niska.


Te pierwsze kilka dni w NIPPON-ie i właściwie niemal każda chwila tutaj udowadnia nam, że "jest to bardzo dziwny kraj", jak powtarza L. kilka razy dziennie. :) Dziwny, bo inny. Mimo że NIPPON i jego kultura nie jest mi do końca obca, czasami znajduje się ktoś lub coś, jakaś sytuacja, chwila, reakcja, która wprawia mnie w osłupienie. Przykład: tutaj karetki na sygnale nie mają pierwszeństwa (dotyczy to zresztą i innych służb publicznych, jak policja czy straż pożarna). Przepychają się one przez miliony pojazdów na drodze, a kierowca przez głośnik prosi innych o ustąpienie mu z drogi (bo właśnie stara się komuś uratować życie...).


Jak na razie nie spotkaliśmy się z przejawem niechęci czy wrogości wobec gaijin-ów - wszyscy są bardzo pomocni, mimo że czasami czas na otrzymanie tej pomocy okazuje się stracony. Japończykom trudno jest powiedzieć, czy przyznać się, że czegoś nie wiedzą, dlatego, np. zapytani o drogę, bardzo starają się udzielić odpowiedzi. Niekoniecznie zgodnej z rzeczywistością... Jest to kraj uporządkowanych, bo trudno sobie wyobrazić, aby każdy żył sam sobie na tak małej przestrzeni, i uprzejmych, chociaż nigdy nie można być do końca pewnym z czego ta uprzejmość wynika, ludzi. Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, kiedy pytamy o coś po angielsku (L. również!). Wtedy błyskawicznie dostajemy odpowiedź: "I don't know". :) My, jako gaijini, ci obcy, pytając Japończyków o cokolwiek, wchodzimy buciorami w ich przestrzeń życiową. Widać wtedy w ich oczach, że wcale nie czują się wybrańcami losu, ale mimo to starają się pomóc. Mit zobowiązuje. :)


Przed nami pierwsza podróż shinkansenem. Będzie to Hikari, czyli nie taki najstarszy, ale i nie ten najnowszy "debeściak". Bilet wygląda kosmicznie, szczególnie, gdy kanji są nam bardziej niż obce... Jednak pan w okienku rezerwacji okazał się być bardzo zapobiegawczy i na czerwono zakreślił nam numer wagonu i miejsc, mimo że to akurat jest napisane po angielsku. :)


NIPPON uważany jest przez wiele osób za kraj techniki i elektroniki, często jednak dostęp do jej cudów jest utrudniony. Mam na myśli internet. Tutaj mieliśmy do niego dostęp na monety - 200 jenów za 20 minut używania łącza.Podobno w wielu miejscach, np. w Mc Donald's-ach, jest dostęp do bezprzewodowej sieci w cenie czegokolwiek z menu. I podobno na cztery godziny. Jeszcze tego nie próbowaliśmy, ale będziemy zmuszeni, gdyż nas hostel w Kioto czegoś takiego, jak łącze internetowe, nie posiada. Chyba że rzeczywistość znowu okaże się być inna. Oby... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz