wtorek, 29 lipca 2008

znowu w Tokio


Cały dzień prawie zajęła nam podróż do Tokio. Z samego rana mili właściciele Momiji-so odwieźli nas do portu, gdzie od razu złapaliśmy prom do Hiroshimy. Z łezką w oku ostatni raz spoglądaliśmy na torii. Do Tokio dotarliśmy późnym popołudniem dwoma shinkansenami. Jadąc pociągiem Hikari, czyli wykorzystując JR Pass, trzeba zrobić przesiadkę w Shin-Osaka, ponieważ nie ma bezpośredniego połączenia między Hiroshimą a Tokio. Hostelowi w Tokio daleko do ryokanów, które tak polubiliśmy, ale blisko tu do metra, a w pokoju klimatyzacja i internet, więc nic nam więcej do szczęścia nie potrzeba. Może poza pogodą - właśnie nad Tokio przechodzi ogromna nawałnica. Oby do jutra się wypogodziło...

p.s. Kimono na zdjęciu pochodzi z Kioto ze sklepu z kimonami z drugiej ręki. Tak, są takowe w Japonii. :) I całe szczęście, bo ceny nowych kimon potrafią być zabójczo wysokie. To kimono podarował mi L. :) Według mojej wiedzy to formalne kimono przeznaczone dla mężatek (więc mnie nie bardzo wypada je nosić, ale jest taaakie piękne, że nie mogę się powstrzymać)na oficjalne okazje takie, jak np. śluby. Ten rodzaj kimona to irotomesode, czyli kimono jednobarwne zdobione tylko poniżej talii. Posiada trzy herby (kamon): dwa na ramionach i jeden na plecach blisko karku. Tego rodzaju kimona mogą mieć również pięć herbów. Pierwsze do kolekcji. :)

1 komentarz:

  1. hmm... Ślicznie. Ale ładnemu we wszystkim ładnie. A może też trochę zasługa fotografa? :)

    OdpowiedzUsuń