wtorek, 27 października 2009

into the sun

Obejrzałam, nie ukrywam :), ale tylko dlatego, że akcja dzieje się w Japonii. Podstarzały stróż porządku i piękna młoda Japonka w kimonie, a do tego yakuza. Bardziej schematycznie być nie mogło. Mimo to miło było popatrzeć znowu na japońskie ulice, znaczki-krzaczki i sielankowe widoki. Najśmieszniejsze było dla mnie, że Amerykanie mówili po "amerykańsku", Japończycy po japońsku, a jednak doskonale się rozumieli. Keine Grenzen. :)



Gdyby ktoś jednak był zainteresowany tym filmem, który przedwczoraj z niejakim rozbawieniem obejrzałam, to zapraszam tutaj lub tutaj. Jest i plakat:


A gdyby komuś jeszcze było mało, to jest i strona oficjalna filmu. Polecam, aby rozjaśnić szare i mokre jesienne dni. Z przymrużeniem oka. :)

1 komentarz:

  1. O nieeeeeeeee!!!! Jak sobie przypomnę widziany ostatnio film, w którym Seagal przyjeżdża do Polski ratować dziewczynkę (skąd ją zna... nie wiadomo) i radzi polskiej policjantce: "nie mieszaj się do tego, twoim kolegom [policjantom] może stać sie krzywda" - to staram się raczej ograniczać :P

    OdpowiedzUsuń