niedziela, 4 września 2011

sztuka umiaru, czyli mniej znaczy więcej.


Nie przepadam i dlatego nie czytuję poradników. Żadnego rodzaju. W Sztuce umiaru zaintrygował mnie tytuł (bo tej sztuki staram się nauczyć...) oraz fakt, że autorka zafascynowana jest Japonią. A jak. :)

"Pokarmy przygotowane rękami zawierają w sobie ki, siłę witalną, która jest tak droga mieszkańcom Wschodu. Japończycy nazywają ją 'siłą życiową', która jest przekazywana za pomocą dłoni – jej wewnętrzne zagłębienie ma być miejscem na ciele człowieka, które posiada jej najwięcej."

Autorka skupia się na jedzeniu, przygotowaniu posiłków i samej kuchni - przestrzeni, w której gotujemy i spożywamy. Nie odkrywa żadnej Nowej Prawdy - wiadomo, lepiej jeść mniej, ale zdrowiej i z większą dbałością o to, co i jak ląduje na naszym talerzu. Jednak te banały, jak by się mogło zdawać, są ładnie podane, a Sztukę Umiaru czyta się z zaciekawieniem w wielu miejscach przytakując. Autorka często odwołuje się do kultury japońskiej, co było dla mnie najbardziej interesujące. Mamy więc między innymi rozdział o bento, poznajemy niektóre tajniki kuchni pań domu oraz elementy tradycji związane z jedzeniem. I należy pamiętać, aby wstawać od stołu najedzonym aż/tylko/jedynie w osiemdziesięciu procentach. :)

Więcej na stronie wydawnictwa. Polecam!

(Cyt. za: Dominique Loreau, Sztuka umiaru, Warszawa 2011, s. 91.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz