środa, 9 listopada 2011

kyoto. arashiyama.

Lubię japońskie pociągi. Szybko, sprawnie i prawie zawsze na czas. Po Tokio pociągami poruszam się już niemal z zamkniętymi oczami. W Kioto jest zupełnie inaczej. Tutaj rządzą autobusy. :) Może wynika to z faktu, że po Kioto zawsze chodziłam pieszo i jeśli w ogóle, to poruszałam się jedynie pociągami linii JR Sagano i JR Nara. Nie mam pojęcia, jak jeżdżą inne linie. A metra w Kioto na oczy nie widziałam. Więc autobusy.

Autobus to jest takie coś, co z pozoru wymaga instrukcji obsługi, ale jak już się człowiek wprawi, to można poruszać się po mieście szybko i wygodnie. Najlepiej zaopatrzyć się z bilet jednodniowy za całe pięćset jenów i można hulać do woli. Głównie po turystycznej trasie. Dalsze rejony, jak Arashiyama, o której za chwilę więcej, są już poza strefą i trzeba płacić dodatkowo. Ale bez paniki wszystkie złote i srebrne pawilony na bilecie jednodniowym da się odwiedzić. :)

Autobusy są zwykle zielone. Wejście jest z tyłu pojazdu, wyjście z przodu przy kierowcy, aby ten czujnie sprawdził, czy zapłacimy lub pokażemy bilet jednodniowy na przykład. Taki day pass pozwala uniknąć zakłopotania, gdy nie wiemy, ile mamy zapłacić, gdzie rozmienić pieniądze, bo nie ma wydawania reszty, i innych tym podobnych problemów, które zwykle ma "gajdzina" w Japonii. :)

Na przystanku ułatwieniem jest to, że na bieżąco podawana jest informacja, gdzie jest autobus i kiedy będzie na danym przystanku. System nie jest może zgodny co do sekundy, jak w przypadku pociągów, ale i tak się sprawdza. Na drugim planie L. :)


A autobus od środka wygląda tak:


A pan kierowca wygląda tak. Z reguły. :)


Wszystkie przystanki są "na żądanie". Jeżeli chcemy wysiąść, naciskamy ten guzik:


A w związku z tym, że znane świątynie i inne miejsca w Kioto już kiedyś opisywałam, postanowiłam skupić się dziś na mim ulubionym rejonie, do którego bardzo chciałam wrócić i udało się. :) Arashiyama nie zawsze leży na turystycznym szlaku, bo jest nie do końca po drodze. Moim zdaniem warto jednak tutaj zajrzeć. To urokliwe miejsce, z tradycyjnymi sklepikami, rikszarzami i starszymi paniami w kimonach.


Znajduje się tutaj również świątynia Tenryū-ji wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zachwycił mnie ogród. Szkoda, ze kolory liści były tak mało jesienne.


Jest i bambusowy gaik, przez który prowadzi ścieżka. Można ją pokonać pieszo lub rikszą. Jedno z moich ulubionych miejsc ever. :)

1 komentarz:

  1. wspaniałe^^ od dziś wiem, jak wygląda "pan kierowca" w Japonii ;)

    OdpowiedzUsuń