poniedziałek, 23 września 2013

Sushi Corner, czyli nowe sushi miejsce

 

Jest nowe sushi miejsce we Wrocławiu! Lokalizacja to ulica Włodkowica, czyli tam, gdzie zawsze dużo się dzieje, także kulinarnie. Mieliśmy przyjemność być na nieoficjalnym jeszcze otwarciu restauracji Sushi Corner. Było dużo śmiechu, smaczne sushi i cudowne desery. Ale od początku.


Marka Fresh Corner jest nam dobrze znana i próbowaliśmy ich sushi już nie raz. Kiedy dowiedzieliśmy się, że ma także powstać suszarnia stacjonarna, czekaliśmy z niecierpliwością. Co to będzie, co to będzie? :) No i jest.


Po wybraniu stolika natychmiast pojawiła się kelnerka z... oshibori! Cieszę się, że Sushi Corner się na nie zdecydowało. Menu jest zróżnicowane i naprawdę jest w czym wybierać. Tym razem do wyboru mieliśmy całe sushi menu - stanęło więc na... sushi. :) Trochę czasu nam zajęło, żeby podjąć decyzję, w końcu jednak wybraliśmy jeden duży zestaw z futomaki, hosomaki i nigiri oraz zestaw rolek z krewetką w tempurze i węgorzem.


Wszystko bardzo nam smakowało, rolki były dobrze zwinięte, a nigiri odpowiedniej (odpowiednio dużej) wielkości. Dostaliśmy również mnóstwo wasabi, więc L. był zadowolony. :) Sushi z krewetką i węgorzem tak nam wszystkim smakowało, że o ostatni kawałek trzeba było zagrać. Janken (Jan-ken-pon じゃんけんぽん), czyli gra "Kamień, papier, nożyce" wydawała nam się do tego idealna.


Nowością dla nas były rolki z pieczonym łososiem i musem marchewkowym. Niespotykane połączenie smakowe - ryba "nie zabiła" tu marchewki, ani marchewka ryby. Świetne!


Na koniec przyszedł czas na deser. W menu są dwie pozycje matchowe, więc nie mogłam nie spróbować. Na pierwszy ogień poszedł mus z zielonej herbaty. Podawany z czekoladą i bitą śmietaną. Pycha! Były też lody - o smaku matcha naturalnie, ale także choya oraz... koperkowe!! Początkowo bardzo sceptycznie podchodziliśmy do tego koperkowego pomysłu, potem jednak stwierdziliśmy, że na pewno na te lody będziemy wracać. I te z zielonej herbaty, rzecz jasna.


Warto zwrócić również uwagę na napitki. Przepyszne herbaty są ze znanej już nam wrocławskiej Czajowni. Zamówiliśmy chińskie herbaty: Feng Huang Dan Cong (zielono-niebieska herbata typu oolong) oraz Que She Jian (czyli "końcowka języka wróbla" - delikatna jaśminowa herbata). W karcie jest też między innymi napój aloesowy oraz piwo ryżowe. :)



Wnętrza jeszcze się tworzą, mimo wszystko już jest przytulnie, a mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. :) Moim faworytem, jak na razie,  jest zielona ściana - robi świetne wrażenie. Mam nadzieję, że zostanie już na zawsze. Reszta jest bardzo prosta, dominuje czerń, biel i drewno. Całe szczęście czerwone dodatki ograniczone są do minimum, jak zakrętki sosu sojowego czy podświetlenie. :)


Jest kameralnie, ze smakiem i na temat. Polecam!

2 komentarze:

  1. Oshibori pewnie zniknie, bo im się przestanie kalkulować w pewnym momencie, ale początek jest zawsze ważny :P
    Węgorz wygląda cudownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie, oby nie, oby nie, bo bez oshibori to już nie będzie to samo. :)

      Usuń