poniedziałek, 3 lipca 2017

Kimi no na wa, wszyscy patrzymy w to samo niebo




Twórczość Makoto Shinkai zdecydowanie należy do kręgu moich zainteresowań i mimo mojego uwielbienia do produkcji Studia Ghibli muszę przyznać, że animacje spod ręki Makoto Shinkai głęboko zapadają mi w pamięć. Co ciekawe, Makoto Shinkai bywa nazywany „drugim/nowym Miyazakim”, z czym nie do końca się zgadzam. Jak przeczytałam w tym artykule, Shinkai tworzy introspektywne dramaty romantyczne, podczas gdy Miyazaki kreuje fantazje wieku dojrzewania. I mimo że coś w tym jest, określenie „drugi Miyazaki” jest nie do końca fair w stosunku do obu twórców. Moim zdaniem każdy z nich kreuje swój świat w specyficzny dla siebie sposób – oba są równie piękne i ciekawe, ale inne. Produkcje Makoto Shinkai wydają mi się być lżejsze, bardziej ulotne w klimacie, a jego swoisty styl i niespieszna akcja zamykają wszystko w bardzo zgrabną całość. 

Najnowszy film Kimi no na wa (君の名は) przenosi nas do świata nastoletnich Mitsuhy i Takiego. W sumie do dwóch równoległych światów, ponieważ nasi bohaterowie odkrywają pewnego dnia, że zamieniają się miejscami. Wszystko odbywa się w czasie snu i rankiem, Mitsuha budzi się ciele Takiego, a Taki w ciele Mitsuhy. Do zamiany dochodzi często, ale nie można jej przewidzieć ani mieć na nią jakikolwiek wpływ. Początkowo zarówno Mitsuha, jak i Taki, są przekonani, że mają do czynienia z bardzo realnymi snami. Trochę czasu zajmuje nastolatkom rozeznanie się w sytuacji, ale kiedy przyjaciele donoszą im o ich dziwnych zachowaniach, uświadamiają sobie, że co jakiś czas dochodzi do zamiany. Wypracowują więc sobie system, aby odnaleźć się w tej dziwnej sytuacji i korzystając ze swoich telefonów komórkowych, zostawiają sobie wiadomości i relacje z dnia prowadząc dziennik. Muszą poznać swoje życia, aby móc się jakoś w nich odnaleźć i nie namieszać w nich za bardzo.

Mitsuha i Taki to dosłownie dwa światy, dla których wyznacznikami są tradycja i nowoczesność oraz przeszłość i przyszłość. Mitsuha mieszka na wsi w Itomori, jest córką burmistrza oraz wnuczką kapłanki shintō, której pomaga wraz z siostrą w obowiązkach w chramie. Nie ma dobrego kontaktu z ojcem, czuje się ograniczona przez miejsce, które zamieszkuje i marzy o wielkim świecie. Z kolei Taki jest niepewnym siebie nastolatkiem zadurzonym w koleżance z pracy i wtłoczonym w ramy systemu edukacji, który zdaje sobie sprawę, że po skończeniu szkoły będzie musiał zmierzyć się z szukaniem pracy. Mimo tych różnic oboje czują jednak, że czegoś lub kogoś im brak i że wciąż wypatrują tego czegoś lub kogoś.


Bardzo ciekawy był dla mnie motyw czerwonego plecionego sznurka (kumihimo 組み紐), który symbolicznie łączy bohaterów. Mitsuha nosi go we włosach, a Taki na nadgarstku. Czerwony kumihimo pojawia się w scenach, gdy dochodzi do spotkania bohaterów – realnego lub na pograniczu jawy i snu. To bezpośrednie nawiązanie do akai ito (赤い糸), czyli czerwonego sznurka/nici przeznaczenia, który ma przynosić szczęście i łączyć ludzi. Kumihimo symbolizuje przepływ czasu, w którym wątki skręcają się, splatają ze sobą, rozplatają i łączą na nowo.
Los Mitsuhy i Takiego splata również kometa pędząca w stronę ziemi. Trwają przygotowania do jej obserwacji. Mitsuha ma zamiar ją podziwiać podczas festiwalu, a Taki na tokijskim niebie. Oboje wyczekują jej wpatrując się w to samo niebo. Kometa podobnie, jak kumihimo, łączy Mitsuhę z Takim nie zważając na czas i przestrzeń. I więcej o fabule nie będzie, aby nie umniejszyć przyjemności oglądania Kimi no na wa.


Produkcje Makoto Shinkai podobają mi się z wielu powodów, najbardziej chyba jednak urzekają mnie od strony wizualnej. Piękne obrazy przeplatane kolorami oraz zamiłowanie do szczegółu, np. w przedstawianiu wnętrz, długie ujęcia, powolne, jakby zatrzymane w czasie sceny. Lubię przyglądać się drugim planom i panoramom, szczególnie, kiedy przedstawiają miejsca, które znam i/lub które udało mi się odwiedzić. W Kimi no na wa moją uwagę przykuwały między innymi szerokie ujęcia Tokio i obrazy ze stacji kolejowych z charakterystycznymi komunikatami dla podróżnych słyszane w tle. W sieci można znaleźć sporo stron, które odkrywają przed nami prawdziwe lokalizacje użyte w animacji. Można zerknąć między innymi tutaj. Kimi no na wa to pięknie zilustrowana i pełna wątków shintō opowieść o przeznaczeniu, która przypomina nam, że nieważne co się dzieje w naszym życiu, wszyscy patrzymy w to samo niebo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz